Partnerstwa między korporacjami a startupami osiągnęły punkt krytyczny. Ta współpraca nie może już dłużej być postrzegana tylko jako dodatkowa opcja, eksperyment czy sposób na ocieplenie wizerunku. Od tego zależy przetrwanie i startupów, i korporacji na dynamicznym rynku.
Takie wnioski płyną ze spotkania „Polskie startupy w świecie dojrzałego biznesu” w gdańskim inkubatorze przedsiębiorczości Starter, na którym korporacje i startupy dzieliły się doświadczeniami ze współpracy. Inspiracja przyszła z Niemiec, które są aktywnie zainteresowane współpracą z polskimi startupami.
– Stale dostajemy zaproszenia do udziału w akceleratorach – powiedziała Anna Chojnacka, Dyrektor AHK Polska, która jest jedną z największych Niemieckich Zagranicznych Izb Przemysłowo-Handlowych na świecie. – Polskie startupy są też bardzo zainteresowane poszukiwaniem niemieckich partnerów.
Pod wspólnym dachem
Dziś innowacje powstają wszędzie: w akceleratorach, garażach, poza strzeżonymi centrami R&D. Wszystko to, co robi duży biznes, mogą robić też startupy. Korporacje muszą więc otwierać się na współpracę, inaczej ryzykują, że zostaną w tyle w technologicznym wyścigu.
General Electric to robi, Amazon to robi, coraz więcej korporacji to robi.
– W swoim raporcie “The State of Innovation” Unilever Foundry przewiduje, że do 2025 roku korporacje i startupy będą pracować pod jednym dachem w poszukiwaniu fizycznej bliskości przy tworzeniu innowacji – uświadomiła wszystkim dyrektor firmy Innovatika Katarzyna Królak-Wyszyńska.
Już teraz wypracowywane są nowe formy współpracy między wielkimi i małymi. Korporacja może kupić albo zainwestować w startup, współtworzyć z nim komponenty swoich produktów, coraz więcej dużych przedsiębiorstw uruchamia własne projekty inkubacyjne albo buduje swoje startupy. Obie strony mogą się też zdecydować się na cobranding, licencjonowanie czy dzielenie się własnością intelektualną.
Dużym firmom zależy dziś na „zażyłej” współpracy ze startupami, bo to kwestia przetrwania, a nie ocieplania wizerunku.
